Dokładnie 1 października wyruszę na wydział i z tym dniem rozpocznie się mój 2 rok studiów.
Pamiętam jak rok temu stresowałam się idąc pierwszy raz na uczelnie. Nowi ludzie, inny styl prowadzenia zajęć niż dotychczas przywykłam. Wiele pozytywnych zmian, kilka rozstań.
Czasy w technikum bardzo miło wspominam, lubiłam ten okres czasu ale denerwowało mnie przez lata nauki takie pseudo integrowanie się i narzucanie komuś swojego zdania. Rozmowy, które miały skłaniać innych uczniów do polepszenia wyników w nauce albo zmiany swojego zachowania. Moim zdaniem niewiele dały zważywszy na fakt, że w okresie szkoły średniej - w jakimś stopniu człowiek jest już ukształtowany i godzinne pogadanki raz na jakiś czas nie przekręcą jego życia o 180 stopni.
Na studiach jest zupełnie inne podejście do studenta - nie zrobiłeś, nie było Cię - przynieś świstek od lekarza/koła(jeśli na takie chodzisz). Nie udało Ci się zaliczyć, masz termin na poprawę. Nie ma takiego łażenia za każdym i rozmówek które mają wpłynąć na delikwenta. Jedne albo dwa zajęcia możesz opuścić bez konsekwencji nie nosząc papierków.
Kiedy kartkuję w pamięci zachowania niektórych moich kolegów z klasy - odnoszę wrażenie, że w szkole średniej zachowywali się jak studenci. Zaliczenia przedmiotu oraz poprawy na ostatnią chwilę.
Chociaż to się nie zmieniło.
Przeraża mnie, że kiedyś potrafiłam spędzić cały dzień siedząc w szkole z kilku minutowymi przerwami, a później wracałam zmęczona i nieżywa - zwłaszcza, jeśli miałam w planie dwa dni od 8-16,30.
Niektórzy mogą powiedzieć - przeżywasz, w pracy siedzisz tyle samo.
Pracując(oczywiście, zależy to od naszego pracodawcy) - są przerwy ale można je sobie dopasować by nie trwały 5 min ale np. 15-20 min - gdzie możesz sobie pozwolić zjeść coś ciepłego a nie cały dzień być na kanapkach.
W moim technikum niestety nie było stołówki, a długa przerwa była walką o mikrofalówkę w sklepiku.
Nie chcę się tu żalić, jak było okropnie - ale ten cały system edukacji jest niezbyt umiejętnie zaprogramowany.
Wracając do moich rozważań bo właśnie zacznę od technikum - będzie to moim punktem odniesienia.
Szkoły średnie moim zadaniem za bardzo chcą zrobić z człowieka - osobę, która będzie wszechwiedząca.
Człowiek Mózg? - nie jesteśmy w stanie wszystkiego zrozumieć, wszystkiego pokochać ani też być naprawdę dobrzy we wszystkim. A niektórzy narzucają, wielki nacisk na przedmioty które są mało związane z profilem danej klasy. Na studiach - przynajmniej na moim kierunku - prowadzący zajęcia z przedmiotów "ogólnych" - dajmy przykład związanych z matematyką wymagają od nas informatyków mniej niż od osób studiujących dany kierunek. Tak samo jest z zapychaczami.
Na studiach poprzenosisz się do innych grup, pomieszasz, zamieszasz. Daje Ci to kilka godzin w ciągu dnia, a nie ciągłe ślęczenie i zastanawianie się nad mnóstwem przedmiotów, które nie mają nic do twoich życiowych planów.
Nie uważam, że po szkole mamy nie wiedzieć podstawowych rzeczy na temat życia, ale uczmy się ich w podstawówce, gimnazjum - a nie wałkujmy dalej na poziomie szkoły średniej.
Szkoła średnia powinna dawać wiedzę taką by móc rozwijać ją na studiach lub móc pozwolić sobie na pracę po jej ukończeniu.
Sama uwielbiam czytać i ta czynność pozwala mi dostrzec świat z zupełniej innej strony - ale nie przesadzajmy z dbałością o szczegóły dotyczące lektur. Kiedy czytam, zazwyczaj skupiam się na głównych bohaterach, ich życiu - wydarzeniach jakie rozgrywają się w powieści. Ale nie przykładam dużej wagi do ich wyglądu np. obuwia, ubrania itd. Nie sądzę by był to ważny aspekt, na którym winna byłam się skupić.
Niestety od najmłodszych lat - jesteśmy uczeni by czytać czytać czytać - a najlepiej ze zrozumieniem i zapamiętaniem wszystkich szczegółów. Inni zabierają nam tą frajdę z czytania, która pozwala skupić się na tym co tak naprawdę chcielibyśmy dostrzec w danym dziele.
Zazwyczaj, kiedy jest omawiana dana książka - nie rozmawia się o własnych uwagach dotyczących powieści tylko skupia się na wykształconych przez kogoś ramach, które narzucają nam jak powinniśmy myśleć.
To przerażające patrząc na to wstecz, ale niestety jesteśmy karmieni czyimś zdaniem, a następnie mamy myśleć, czuć jak narzuca KLUCZ.
Tyle słowem wstępu, trochę odbiegłam od tematu. Mam nadzieję, że nie zanudziłam.
Przez okres nauki w szkole - powinniśmy kupować podręczniki, do każdego przedmiotu mieć inny zeszyt. Odrabiać lekcje, uczyć się, uczyć się, uczyć się.
Jeśli chodzi o podręczniki, to kiedy trafimy w dziurę, która zmusza nas do zakupu nowych podręczników - ponieważ zmienia się podstawa programowa. A zazwyczaj, co bardzo mnie smuci - nowe zestawy do nauki różnią się kilkoma rozdziałami w porównaniu do poprzednich wersji.
Moja kolekcja zeszytów z technikum - wyrzuciłam ją.
Na jej miejscu znalazły się rzeczy z pierwszego roku studiów.
Są tu książki - zazwyczaj do matmy oraz podręcznik do angielskiego.
Zeszyty, zeszyty, zeszyty. Ten brązowy zeszycik to mój kalendarz akademicki, który w najbliższym czasie mam zamiar kupić, ponieważ tamten już się przeterminował.
Większość rzeczy starałam się notować na kartkach, zaś matematyczne rzeczy trzymałam w zeszytach.
Jaka była tego przyczyna?
Otóż, zazwyczaj na ćwiczeniach z matmy przerabialiśmy to samo co na wykładzie i łatwiej było zajrzeć do zeszytu niż grzebać się w karteczkach, które mogłabym (o zgrozo!) zgubić.
Brakuję tu zeszytu od matematyki dyskretnej.
Jeśli zdecydujesz się na notowanie wszystkiego na karteczkach polecam Ci sprawdzony patent z zeszytem, który ma koszulki. Prezentuję się on w sposób następujący:
Jaka była tego przyczyna?
Otóż, zazwyczaj na ćwiczeniach z matmy przerabialiśmy to samo co na wykładzie i łatwiej było zajrzeć do zeszytu niż grzebać się w karteczkach, które mogłabym (o zgrozo!) zgubić.
Brakuję tu zeszytu od matematyki dyskretnej.
Jeśli zdecydujesz się na notowanie wszystkiego na karteczkach polecam Ci sprawdzony patent z zeszytem, który ma koszulki. Prezentuję się on w sposób następujący:
Na drugim zdjęciu, macie przykład moich ćwiczeń matematycznych i pokreślone "POCHODNE" :D
Zazwyczaj na wykłady zabierałam zeszyt lub kartki, które później wyrywałam i umieszczałam w "koszulkowym zeszycie". Każdy przedmiot miał swoją przegródkę, zazwyczaj na górze strony pisałam nazwę przedmiotu i datę - czasami podkreślałam te informacje markerem.
Jeśli zdecydujecie się na pisanie tylko i wyłącznie na kartkach, polecam teczkę harmonijkową. Można w niej gromadzić różnorodne rzeczy - pomieści naprawdę dużo. Obecnie jest w ofercie w biedronce.
Prezentuję się ona mniej więcej tak:
Jaki system stosuję przy notowaniu?
Tak jak wspomniałam wyżej, na samej górze piszę datę oraz nazwę przedmiotu, zazwyczaj podkreślam ją markerem by łatwiej było ją później odnaleźć.
Nie polecam podkreślania notatek w taki sposób:
Następnie staram się nadążyć za prowadzącym zajęcia i notuję wszystko.
Kiedy mam mieć sesję, kolokwium, zerówkę - biorę notatki. Staram się wyłuskać jak najważniejsze informację czy terminy. Przepisuję je, na oddzielną kartkę i wtedy oznaczam poszczególne terminy innymi kolorami i staram się przetłumaczyć język wykładowcy na bardziej zrozumiały oraz mniej obszerny(o ile oczywiście się da ).
Jeśli nie udaję mi się zrozumieć tego co mam, pytam innych albo szukam w bibliotece albo zabieram się za wyszukiwanie książek dostępnych w internecie.
Omijam tłumaczenia na wiki. Czasami zajrzę do youtube i poszukam jakiś wideo, gdzie w zrozumiały sposób jest to przedstawione.
A Wy ? Jaki macie sposób na studiowanie?
W następnej notce - testy kosmetyków
Miłego weekendu ! :)
przydałoby mi się takie poukładanie :D u mnie wszystko jest rzucone jak popadnie :)
OdpowiedzUsuńhttp://whatisinthehat.blogspot.com/
Wszędzie szukam tej teczki-organizera i w żadnej biedro u mnie nie ma :(
OdpowiedzUsuńW studiach od początku najbardziej podobało mi się to, że zachęcano nas, abyśmy myśleli samodzielnie. W szkole średniej nie wolno tego robić. Teraz mogę nawet profesorowi powiedzieć, że nie zgadzam się z tym, co on mówi (pod warunkiem oczywiście, że potrafię wytłumaczyć to moje niezgadzanie się) i nikt absolutnie nie ma o to pretensji. W liceum? Rany, nauczyciele chyba by mnie pożarli.
OdpowiedzUsuńNotowanie na kartkach jest naprawdę fajne. O wiele lepiej uczy się z luźnych kartek niż z zeszytu. I zdecydowanie mniej do dźwigania.
Muszę Ci powiedzieć że przed kolejnym semestrem szukam inspiracji na usprawnienie moich notatek i był to jeden z bardziej przydatnych postów :) oprócz tego przyuważyłam kilka notek włosowo kosmetycznych, także robię sobie herbatkę i idę pobuszować :) pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńJa staram się jakoś sensownie segregować swoje notatki ale nie zawsze to wychodzi. Czasami wolę skserować sobie notatki od koleżanki, niż uczyć się ze swoich :D W końcu jednak muszę się wziąć za siebie i zacząć porządnie notować. Jednak ksero wrocław często bywa dla mnie zbawienne ;)
OdpowiedzUsuńWiem, ze w dzisiejszych czasach wiele osób nie chce studiować, bo uważa to za zbędne, ale wierzcie mi że tak nie jest! Studia naprawdę się przydają. Sama rozważam powrót na uczelnię po latach. Tutaj https://wseiz.pl/uczelnia/wydzial-architektury/budownictwo-i-stopnia/ znalazłam wydział, który mnie mega interesuje.
OdpowiedzUsuń