Chciałam poruszyć ten temat od dłuższego czasu.
Dla gimnazjalistów to odpowiedni moment na delikatne zorientowanie się w temacie, a dla maturzystów moim zdaniem to już ostatni dzwonek, gdzie można się wybrać.
Skończyłam technikum, wybrałam się na studia.
W trakcie tych dłuuugich wakacji dowiedziałam się o zdanej maturze, która pozwoliła mi iść dalej. Pod koniec sierpnia dowiedziałam się o tytule technika informatyka
Może na sam początek coś dla młodszych roczników.
Jakie są różnice między liceum, a technikum?
Wiele osób nie docenia 4 letniego kształcenia na poziomie szkoły średniej jakim są bez wątpienia technika.
Ci którym nie chce się długo uczyć mogą oczywiście wybrać szkołę zawodową, gdzie mają się uczyć w zależności od szkoły 2-3 lata.
Miałam kontakt z osobami, które poszły do liceum i wymienialiśmy się spostrzeżeniami, jak idzie materiał i tak dalej.
Na początku było w miarę na podobnym poziomie. Jedna z koleżanek była na profilu humanistycznym i trochę szybciej omawiali lektury, ponieważ mieli więcej godzin języka polskiego.
Jeśli chodzi o matematykę to moim zdaniem w technikum jest jej za mało.
Przykładowo:technikum informatyczne: dużo godzin biologi(2 godziny w tyg i chyba rok pozniej godzina), polski(w zaleznosci od roku, ale średnio 3-4h), matematyka 1 godzina lub 2 tygodniowo...
liceum:(w zależności od profilu) np. Znajomy skończył mat-fiz miał w klasie maturalnej 4 godziny matmy tygodniowo, ja 2 lub 1.
A reszta przedmiotów jest rożnie rozłożona - wpływ ogromny ma na to profil na jakim jesteśmy lub upodobania szkoły(jedna znajoma chodziła do liceum chemicznego, mimo iż miała profil humanistyczny to była na takim samym poziomie chemia, co uczyła się inna znajoma na biol-chem).
Jeśli chodzi o zawodowe to jest ich kilka, i najwięcej odczuwa się ich w maturalnej klasie, gdzie bodajrze miałam 12h tygodniowo samych zawodowych(nie pamiętam dokładnie, ale coś koło tego).
Z tego co się zorientowałam to teraz doszła również nowa podstawa programowa i nowi technicy mają więcej zajęć w formie warszatów, a nie samej suchej teorii co było w moim przypadku.
Czego nauczyłam się w technikum?
Moim zdaniem wszystko zależy od nauczyciela. Jeśli będzie was potrafił zainteresować to pokochacie np. geografię, a dotychczas była wam obca. Ja byłam i jestem zła z chemii, fizyki, geografi - podejrzewam, że tak już zostanie i nikt nie odczarował mi tych przedmiotów. A wracając do tematu, to w technikum w pierwszej klasie zaintrygowało mnie programowanie. Mieliśmy fajnego sora, świeżo po studiach. Kodziliśmy wtedy w pascalu(wiem wiem, wiele osób hejtuję ten język programowania). Niestety, nie radził on sobie z uczniami i nie przedłużyli mu etatu.
Póżniej zmienili mi nauczyciela i uważam tą zmianę za bardzo krzywdząca, ale nie będe się nad nią rozwodzić. W ostatniej klasie nie było podziału na grupy, bo spokojnie mieściliśmy się całą klasą w pracownii.
Moja grupa dostała nauczyciela, który wcześniej uczył 1 grupę - co za tym idzie nam się zmienił.
Widać było kto, kogo uczył gdyż niektórzy mieli ogromne braki, ja trochę nadrobiłam. Wzięłam się za maturę z informatyki(podejrzewam, że jeżeli otrząsnęłabym się szybciej np. na początku roku szkolnego to mogłabym napisać rozszerzoną).
Moje drogi idą i chcą iść w kierunku programowania.
Zabrałam się za studia, gdyż chciałabym bardziej się rozwinąć w tej dziedzinie.
Pierwszy rok studiów to praktycznie powtórki tego co nauczyłam się w technikum, z małymi wyjątkami.
Matematyka jest oczywiście na innym poziomie. I tutaj ubolewam bardzo, ale myślę, że przy odrobinie wysiłku i pomocy innych ludzi dam radę.
Na studiach zabrałam się za C++(powtórka z tech), i trochę c#.
Nie mogę doczekać się spotkań z SQL'a, liznęłam go trochę przy bazach danych i spodobał mi się, ale nie było go aż tak wiele by móc powiedzieć, że ogarniam go tak bardzo jak free pascala, albo c++.
Wiem wiem, większość odbiorców mojego bloga to dziewczyny, ale może i wsród nich będzie ktoś kto interesuję się informatyką.
Nie lubię kiedy ktoś szufladkuję ludzi. Trochę z feministycznych pobudek, które zamieszkały we mnie w czasach gimnazjum chciałam pokazać innym, że nie powinno się mówić iż kobieta nie nadaję się by pracować w męskim zawodzie.
Dodatkowo za informatyką poprostu przepadam, jednakże chętnie podjęłabym się jakiejś pracy w której zarządza się ludźmi. Myślałam, kiedyś o organizacji imprez np. wesel.
Lubię ten dreszczyk emocji, ale też czasami pewne wydarzenia są nieuniknione i bywają stresujące, co źle działa na mnie. Ale jeśli człowiek, wiedziałby, że się przewróci to by się położył.
Uważam, że najlepszą postawą jeśli chcecie cokolwiek osiągnąć w życiu jest samodzielna realizacja swoich planów.
Ja należę do osób leniwych, i kiedy ktoś sam mnie nie zainteresuję np. nową technologią czy czymkolwiek to sama na to nie wpadnę i samej nie będzie mi się chciało uczyć od podstaw.
Jednak im jesteście starsi, tym bardziej inni ludzie nie chcą was "prowadzić za rączkę". Moim zdaniem właśnie nowy rok jest najlepszym momentem do wyznaczenia sobie celu, który pragniecie zrealizować.
W szkole średniej nauczyciele trzymają was za ręke, niektórzy należą do takich, że pozwolą wam w nieskończoność poprawiać dany przedmiot. Inni zmieszają was z błotem i dadzą dwa terminy, jeden na napisanie, drugi na poprawę.
Na studiach bywa różnie. Narazie w moim przypadku trwają obserwacje, ale tutaj jesteście skazani na siebie. Osoba, z którą macie zajęcia pokaże wam czego od was oczekuję, ale resztę musicie przyswoić sobie sami - wyćwiczyć, wymęczyć i tak dalej.
Spoglądając na kalendarz, pozostał miesiąc do sesji.
Trochę się jej obawiam, w ciągu ostatnich kilku dni moją przyjaciółką stała się matematyka.
A Wy jakie macie wspomnienia z lat szkolnych/ studiowania?
A co najważniejsze:
Jak przeżyć SESJE?
W nadchodzącym nowym roku chciałabym życzyć Wam dużo szczęścia i wytrwałości w dążeniu do celu.
:*